Acer

 

https://fitwheels.eu/

 

Gwiazda Pólnocy- Etapówka MTB pod Ełkiem

Kategoria

Gwiazda Północy 12-14 sierpnia 2017 r. Ełk, Prostki, Sypitki.

Niedawno czytaliście relacje Gwiazdy Południa. Tym razem wybieramy się na północy wschód, do Ełku na organizowaną przez Zamana Group imprezę Gwiazda Północy (wcześniej Gwiazdę Mazurską), stąd mogę powiedzieć, że rowerowe lato spędziłem wśród gwiazd. Od kilku lat chodził mi po głowie start w tej etapówce, miałem chęć się zapisać do Gołdapi, ale kiedy zobaczyłem, że to 800 km dojazdu w jedną stronę, to trochę mnie to przeraziło. W tym roku jednak postanowiłem mimo wszytko tam dotrzeć. Do pokonania miałem tylko 600km, znad morza. Nadmorskie trasy asfaltowe mają ten urok, że  nieustannie na nich wieje, jak trafisz na wiatr w plecy, 40 km/h osiągasz bez problemów, nieco trudniej w stronę przeciwną. Wiatr jest jednak sprawiedliwy, nie zmienia kierunków i możesz z niego skorzystać podwójnie raz zyskując prędkość, dwa zyskać wysiłek i wzmocnić trening. Zawsze polecam Mrzeżyno, które uważam za najlepszy punkt wypadowy tak do Kołobrzegu jak i do Rewala, z możliwością zahaczenia o trasy tamtejszego maratonu szosowego  Supermaratonu Rewal Bike System. W Mrzeżynie także, jak nigdzie w pobliżu, można bardzo ciekawie pojeździć na mtb w lasach, wzdłuż miejscowych plaż a także turystyczną trasą do Pogorzelicy.

Po kliku przejażdżkach i kąpielach w morsko-słonecznych czas na Ełk. Będzie ciekawie, bo nigdy jeszcze byłem na Mazurach

Jeśli chodzi o imprezy Zamana Group, to u tego organizatora po raz pierwszy startowałem w 2009 r. na legendarnej Pętli Karkonosko-Izerskiej. To tam poznałem wjazdy na Stóg Izerski oraz Przełęcz Karkonoską. Po tej imprezie zdecydowałem się na zakup roweru szosowego. Potem był jeszcze maraton mtb w Krakowie. Warto podkreślić, że Zamana Group oferuje chyba najwięcej dla kolarzy. Mamy tu Cykl Mazovia (obecnie Cisowianka Mazovia) obejmujący co najmniej 14 maratonów mtb, 10 imprez szosowych, dwie etapówki, w tym jedną w górach, dwudniowe Gorce Champion w Waksumudnzie i Łopusznej, Jazda 24h oraz maratony zimowe. Nie wchodząc w kwestie stopni trudności tras, jest oferta obszerna jak żadna inna. Z tego katalogu jeszcze dwie imprezy wydają się ciekawe. Po pierwsze Gorce Champion, na którym trasy drugiego etapu to ponad 60 km w górach na najdłuższym dystansie. Druga to jazda 24 h.

Z punktu widzenia Dolnoślązaków cykl ten ma jedna wadę – odległości. Imprezy odbywają się głównie na Mazowszu i Mazurach.

Ale jesteśmy w Ełku. W pensjonacie Dos Patos. Na dzień dobry spotykam szefa szefów  - Cezarego Zamanę, który też tu się zatrzymał. Po zakwaterowaniu można trochę porozmawiać przy kolacji. Jest jeszcze Maciek z drużyny Cisowianki, jego 6-cio letni syn walczył na dystansach hobby. Z kolei małżonka Cezarego odpowiada za catering dla kolarzy i będzie to niecodzienna propozycja, zawierająca także ciekawostki kulinarne. Przyszedł też Marek-autor trasy w Ełku. Jeden z tych, którzy oprócz Gwiazd Południa i Północy zaliczyli Beskidy Trophy. Z kolei Dos patos to przed wszystkim dobra kuchnia, o czym świadczy także ilość klientów. Z ogródka widać jezioro w Ełku. Mio tez porozmawiać i powspominać minione imprezy. Szczególnie Cezary Zamana największym sentymentem darzy Pętle Karkonosko-Izerską. Było by miło, gdyby została reaktywowana.

I etap 12.08.2017 r. Ełk

Ełk o poranku 12 sierpnia 2017 r.  wita nas słonecznie i upalnie, będzie gorąco, co na trasie ma duże znaczenie. Wszak upał to największy przeciwnik kolarza. Formalności załatwiam dość szybko, biuro Zawodów działa sprawnie. Pierwszy etap to maraton zaliczany także do Cyklu Mazovii stąd 648 osób na starcie. Startuję z ostatniego sektora. Zakładałem, że będzie to siódmy, a tym czasem okazuje się, że w tym cyklu sektorów jest aż 11. 

Tym razem jadę Authorem Era 2.0, turystycznym fullem 26’’, zbierze leśne nierówności.  Sprawdził się na czwartym etapie Gwiazdy Południa w Makowie Podhalańskim. W rezerwie podstawowy w lipcowych Beskidach Scott Scale 60. Oba rowery z 2011 r.

Początek asfaltowy z placu Jana Pawła II, dwoma rondami. następnie przez osiedle „Pod Lasem”, wjeżdżamy do lasu. Rozpoczynają się leśne nawierzchnie wzbogacane piaskiem. Sporo zakrętów i pierwsze błota, piaski i single. Pierwszy poważny podjazd na tyle spowolniony u podnóża przez błoto, że trzeba przez nie przeprowadzić rower i wprowadzić rower pod stroma górkę. Jest też ciekawy odcinek singlowy między drzewami bardzo fajny slalom, trzeba się nakręcić by całość pokonać na siodle, a przy tym ominąć piechurów i to wszystko przed rozjazdem dystansów  fit (mini) i mega/giga. Ciekawe leśne mtb. We znaki daje się upał. Nie ujechałem jeszcze 20 km a już w bidonie widać dno. Po rozjeździe nie ma lekko, wręcz przeciwnie, rozpoczyna się ponad 30 kilometrowy konglomerat singli, niemal xc, bez przerwy pionowe podjazdy, ostre zjazdy, nawroty, trzeba reagować, redukować, blokować amortyzator, tak jak nawrót, na którym nie zdążyłem zmniejszyć przełożeń, ale widząc piękną stromiznę  zatrzymałem się zmieniłem biegi stojąc i ruszyłem do przodu, bo żal było by z taka górka nie powalczyć. a takich zestawów jest kilkanaście. Jeśli wjeżdżamy na coś szerszego, to po, by wjechać w kolejny podjazd w sekwencji ze zjazdem. Kilka razy jedziemy wzdłuż torów kolejowych, z nich także singlami wracamy do lasu. Zakręty, niemal 180 stopni i zjazdy w dół. Każdy podjazd to porządna pionowa ściana, po zdobyciu mocno w prawo i dół, znowu w lewo niebawem, w lewo i do góry, i znowu zakręt……to jedna z takich sekwencji.  W jednym miejscu widać żółtą strzałkę a wiec dojeżdżamy do fitu, zaraz powrót na metę. Ale to tylko marzenie. Trasa prowadzi przez bagno, błoto to mało powiedziane, do kolejnych singli przez grząskie błoto. Oczywiście warunki zwiększają stopień trudności ale zjazdy dają ogromna frajdę. Jak na leśnym mtb, trzeba cały czas naprawdę mocno kręcić, manewrować, by zmieścić się między drzewami na wąskich singlach. Wszytko w gęstym lesie.  W upale napoje z bidonów wypijamy szybko, tymczasem bufetu nie widać. Raz wodę daje mi strażak, następnie na 30 kilometrze w krzakach rozrzucone butelki z woda. Okazało się, że na ten bufet nie dojechano, z powodu awarii quada. Przed jakiś odcinek jedziemy razem z Mariuszem z Olsztynem, tym samym, o którym pisałem w relacji z Zawoi. Okazuje się wszystkie biegi ma w jednej, prawej manetce i tym razem nie działało to zbyt dobrze. Ale Mariusz nie odpuszcza. Brawo.  Bufet na 47 kilometrze witamy niczym zbawienie. Ostatnie 10 kilometrów, nie jest łatwe, wracamy pod prąd trasy. Przy jeziorze Slement Mały robię sobie fotkę. Docieramy do torów wąskotorówki, potem jeszcze drogą rowerowa i zbliżamy się parku i mety tam usytuowanej. Musze powiedzieć, że jestem pod wrażeniem tej trasy bo była bardzo wymagająca, mocno techniczna z mnóstwem singli i krótkich sztywnych podjazdów. Wymagające leśne mtb na dystansie 57,5 km na 692 m  w górę w czasie niespełna 4 godzin. Mocny początek Gwiazdy Północy. Posiłek regeneracyjny, jak wspomniałem pod okiem małżonki Cezarego Zamany. Potem jeszcze mycie roweru. Wykazałem anielską cierpliwość czekając, aż jedna parka ogarnie swój dobytek. Nie dość że oba rowery myli karcherem co jednej śrubki, to jeszcze po kolei buty, z zewnątrz i od wewnątrz, wkładki i na koniec, umyli trochę siebie. Przy myjce spędzili ok. 20 minut. Do pensjonatu wracam malownicza drogą rowerową wzdłuż brzegu jeziora. 

13.08.2017 r. Prostki.

Drugiego dnia jedziemy do Prostek, ok. 20 km od  Ełku.

Start na Stadionie Leśnym w Prostkach. Tradycyjnie runda po stadionie i wyjazd na szerokie leśne szutry. Jednak już na początkowych kilometrach miła niespodzianka - singlowa sekcja podjazdów i zjazdów ze sporą ilością zakrętów, co po pierwszym etapie już nie dziwi. Potem szeroko szutrowo oraz polna droga. Kolarze tworzą się pociągi. kilkunastoosobowe grupy suną do przodu. Nawet jednak jadąc indywidualnie trzymam prędkość grubo ponad 20 km/h. Rytm jazdy zaburza odcinek po dawnym torowisku stanowiący swoistą tarkę. Od około 11 km zaczyna się jeden z najbardziej niesamowitych odcinków maratonu. Wjeżdżamy na teren dawnego kompleksu wojskowego „Wytwórnia Chemiczna”. Jedziemy betonowymi drogami, załapuję się na pociąg teraz już nie 28 km/h, lecz niemal 40 km/h. dość długo jadę w gupie jak nie jednej to w kolejnej. To miejsce budzi niesamowite wrażenie - rampy, porzucone wagony, czegoś takiego nie pamiętam z tras innych maratonów, niby beton, ale jakże niezwykły odcinek. Nieco trudniej taka jazda w grupie wygląda po wyjechaniu z terenu wytwórni, teraz mierzymy się kolejną sekcją singlowa. Fajnie to jest poprowadzone, gdyż już tradycyjnie dominują liczne ostre zakręty, co pozwala widzieć gdzieś w dole kolarzy poprzedzających, z kolei za mną wyżej widzę tych jadących za mną. Ciekawy jest szybki, długi, prosty zjazd, rozpoczynający ciąg trzech podjazdów i zjazdów na prostym odcinku. Potem odcinki leśne trochę szutrów z widokiem na Jezioro Toczyłowskie w Boguszach i przejazd przy brzegu tego zbiornika.  Jeszcze atrakcja turystyczna - zwieńczenie trasy wzdłuż dawnej granicy Polsko-Pruskiej, jakim jest słup graniczny. Teraz już tylko sprint do mety, ale oczywiście na dystansie mega czeka drugie okrążenie, znowu zatem single, wytwórnia chemiczna, tym razem w najładniejszych miejscach jest okazja zrobić zdjęcia, odcinki singlowe pokonuję szybciej, gdyż droga teraz jest wolna. Ścigam się z paroma osobami, w tym zawodniczką z PZU, której odjeżdżam delikatnie na drugich singlach. Wreszcie meta tego pięknego etapu. Na mecie dziewczyna z PZU dziękuje mi za jazdę, miała ze mną kontakt wzrokowy i to jej dodawało sił do jazdy. Znowu ponad 57 km i o dziwo aż 768 m przewyższeń, na z założenia płaskiej trasie, to wszystko pokonane w 3 godziny. Mogło być szybciej, ale te zdjęcia. Posiłek regeneracyjny jest znakomity, tym razem obok tradycyjnego załapuję się na wegaburgera. No raczej weganizm mi nie grozi. 

13.08.2017 r. Sypitki

Ostatni etap imprezy ma swoje uroki. Z Ełku do Sypitek kolarze mogą pojechać kolejką wąskotorową. Z placu przy jej stacji startuje maraton. Mamy oczywiście przejazd przez ośrodek „Masuria Art”, założony przez jedną z warszawskich aktorek, miejsce niezwykle urokliwe, o którym nigdy bym nie usłyszał, gdybym w Gwieździe Północy nie startował. Na mecie po pokonaniu wielu kilometrów możemy podziwiać występy miejscowego zespołu ludowego. Okazuje się, że dla ludzi tu mieszkających taka impreza jak Gwiazda Północy to ważne wydarzenie i z wielka otwartością przyjmują zawodników, a sam wójt gminy Kalinowo jest zainteresowany rozwijaniem trasy maratonu. Dojazd samochodem z Ełku do Sypitek wiedzie wzdłuż jeziora, to kolei ciągnie się przez co najmniej 5 miejscowości.

Cały etap pozwala na poznanie uroku Mazur. Mamy prawdziwe słoneczne lato. Tuż po starcie robimy małą leśną rundkę i jedziemy asfaltem do miejscowości Krzywe i Stacze. Jest szybko i nawet koleiny nie spowalniają zbytnio jazdy, o dziwo opady nie pozostawiły tu większych zmian. Następnie szybko przejeżdżamy przez „Masuria Art” tu otrzymujemy wsparcie kibiców. Po zjechaniu na dystans mega sporo interwałów, walka z piachem, ale raczej przejezdnym, wiadomo kadencja i dajemy radę, jest to raczej znośny piach. Na trasie kilka podjazdów, ale przede wszystkim widoki wysokie zboża na tle błękitu nieba, czy panoramy jezior z Jeziorem Przepiórka w roli głównej. To chyba do niego prowadzi droga przez pole uprawne, odpowiednio wykoszone, zapowiadane jako off road i trudny odcinek okazuje się perełką tego etapu, piękna zielona sceneria. Po nim jedziemy technicznym leśny singiel trackiem, trochę zjazdów i podjazdów, korzeni, nieco mniej zakrętów niż na poprzednich etapach. Stamtąd wracamy do mety szybko, głównie szutrami, trochę asfaltów, piasków, most między dwoma jeziorami i ponownie przez „Masuria Art.” Wśród sympatycznych kibiców wreszcie toast napojem dla nas przygotowanym, jadę jako ostatni, ale ludzie jeszcze dopingują. No i w końcu meta Gwiazdy Północy w Sypitkach.

Piękne szybkie zakończenie etapówki. Tym razem 52 km w 2:20 w tym kilka zdjęć na rasie i 523 metry przewyższeń. To jedyny etap, który pojechałem jako najwytrwalszy.

Warto było poznać Mazury z perspektywy roweru, to były 3 pięknie dni na trasach, z których każda miała swoja specyfikę-etap królewski w Ełku, trasa pełna tajemnic z wątkami historycznymi w Prostkach i trasa widokowa, pełna pejzaży w Sypitkach.  

A już niebawem zmienimy miejsce i klimat. Wracamy w Karkonosze by w deszczu zmierzyć się ze Snieżką.

 

Marek Śledziona 

Road-Racing.pl