Acer

 

https://fitwheels.eu/

 

Sunday Cycling 16-06

Kategoria

Sunday Cycling

 

Czerwiec to szczyt sezonu kolarskiego. Patrząc na kalendarz Via, szczytem sezonu był kwiecień. Może to ukłon  w stronę kolarzy trenujących  w Calpe, nie wiem. W każdym razie od przyszłej soboty nadrabiamy i dwa starty czekają na uczestników VDŚ.

W sobotę za tydzień płaski jak naleśnik Żmigród. Dzień później Skotniki czyli Prababka i spółka. Niedzielny wyścig to wchodzące w nogę hopki może i krótsze niż  w Sobótce ale przynajmniej częściowo bardziej strome.

Stęskniłem się za Vią, choć u mnie kolarstwo to miłość nieodwzajemniona. Bardzo je lubię, ale moja fizjonomia pozwala mi się wyróżniać tylko  w niektórych aspektach.. Trzeba być ze sobą sobą szczerym. Klasyfikacja generalna to nie spisek masoński tylko odzwierciedlenie potencjału. Jak ktoś mimo przekonania o swojej świetności kończy wyścig w drugiej połowie stawki., to taki jest właśnie jego poziom drga połowa stawki. Dla szybszego uporania się  z takim faktem radzę nie szukać wytłumaczeń tylko ewentualnie wziąć się za robotę, jak ktoś ma taką potrzebę. Narzekania na brak czasu tak częste i tak powszechne, mnie co najwyżej śmieszą. Jak ktoś jest bardzo zmotywowany zawsze znajdzie czas. NP. o 5:30 rano. Nie da się tak jeździć? Da się. Stąd tłumaczenia są zbędne przyjmujemy na klatę ranking, miejsce i żyjemy  z tym..

Dziś pojechaliśmy sobie  z Maćkiem i Krzyśkiem seteczkę. Zauważyłem ostatnio, że co raz więcej rozmaitego gatunku urządzeń domaga się u mnie w domu ładowania. Masakra jakaś DI2 na szczęście rzadko ale jednak. Suunto Garmin, telefon a może lepiej telefony. Pomiar mocy też ma jakąś baterię  w jednym i drugim rowerze. Sytuację w której czegoś nie doładuję meczą mnie strasznie. Lubię cyferki, lubię sobie na nie zerknąć po jeździe. Dziś Garmin pusty, wypiął mi go syn  z ładowarki wieczorem. Jak powszechnie wiadomo projektant Garmina zrobił sobie żart  z jego użytkowników. Garmin włącza się zawsze przy wypinaniu go z kaba. W tym czasie zaczyna bezczelnie żżerać baterię, do rana jest 0 %. Suunto też niedoładowane. Masakra Wracamy do czasów bez licznika czyli lata 90. Na szczęście chłopaki mili podładowane swoje Garminy. Jak można się było spodziewać parę razy podpytałem jak nam idzie

.  Maciek i Krzysiek to jedni  z moich ulubionych kompanów Jeżdżą bardzo przewidywalnie i równo. Sama przyjemność. Parę razy podgoniliśmy po parę dobrych km . Coś się działo czas mijał żwawo. Dziś kolejny dzień testów siodła Pro Stealth. Jeżli jesteś mężczyzną jeździsz sportowo czy tam para sportowo i odczuwasz dyskomfort stref wrażliwych zmień siodło nie pierdziel się tyle co ja Założ Pro Stealth i zapomnij o takich historiach. Komfortowe siodło super tolerancji na pochylenie sylwetki. Zero ucisku bo i kanał szerokością przypomina raczej ten Suezki. Pojawiło się teraz kilka takich siodeł. Siodło ma ścięty nos. Pierwszy był chyba Spec  z siodłem Power. Ale tam jeszcze nikt nie poszedł na maxa  z szerokością kanału środkowego. Żebyś kolarzu nie błądził  z setupem przednią część siodła ustaw  w poziomie i będzie git . Proste i działa. Przód tył – tu zawsze przydaje się pion i ustawienie tak siodła jak dla Ciebie jest ok.

W każdym razie siodło działa. Dziś trochę jeszcze o produktach. Testuje obecnie owijkę Supacaz- Polecam osobom które nie szukają dużej amortyzacji. Bardzo fajna Lepka bezpieczna . Daje dobre czucie roweru. Testuję też Pro WAX wosk do łańcucha. Sporo  z Was oglądało pewnie film o szykowaniu łańcuchów na teamów World Tour przez firmę Ceramic Speed. Łańcuchy po całych tych zabiegach są białe i stawiają minimalny opór, kręcąc się na trybach prosów. Tu jest podobnie tylko wszystko ogarniasz sam w chacie. I nie płacisz fortuny za takie zabiegi. Póki co chodzi cichutko i nie syfi łańcucha. Więcej wymogów nie mam. Jak dalej pójdzie z PRO WAX dam znać na razie 145 km i ok nadal cisza.

 

Ostatnio znany bloger Michał, opisał swoje przeżycia z hamulcami tarczowymi na szosie. Opiszę i ja swoje. Różnica między nami jest taka, że ja wszystko kupuję za swoje i nie mam zobowiązań wobec nikogo, poza swoim sumieniem. Sponsor Yourself – to dumne hasło reklamowe Assosa. To też moje hasło. Zawsze, to jakaś niezależność. Jak dostaję coś na testy to  tym mówię, piszę.

Do rzeczy hamulce tarczowe na płaskim i pofalowanym terenie , gdy jest sucho nie dają nic. Poza pół kilogramem wagi ekstra. Czyli  w większości przypadków  w jakich  w PL jeździ się na rowerze, tarcze to tylko bajer. Natomiast w górach i na mokrym to gamechanger. Zjazdy z serpentyn, są bezpieczne i nie wymagają wysiłku. Na deszczu hamujesz pewnie. Tu jedna uwaga: na deszczu niebezpieczeństwem jest to, że hamulec ma 90 % swojej dużej mocy, natomiast opona 50 % przyczepności. Łączymy kropki i widzimy, gdzie tkwi haczyk. Mimo mega hamulców możesz się i tak wyłożyć. I taka mało romantyczna i porywająca jest moja prawda na temat tarcz. Zjazd  z Mortirorlo może się zakończyć przepalaniem carbonowych kół. Na tarciach na spokojnie dacie radę. Tylko ile  z Was na co dzień zjeżdża  z Mortirolo? Dla sprawiedliwości hamulce tarczowe oferują wyższą kulturę hamowania w każdych warunkach. Ale  w standardowym Polskim klimacie i rzeczywistości, czyli płasko, hopy i sucho, nie dają żadnej przewagi. Stąd  między innymi masa prosów nadal lata sobie na szczekach. I ma to gdzieś. Zobaczycie, jak będzie na TDF  w Alpach czy Pirenejach. Szczęki będą pełnoprawnym rodzajem hamulca. Taka opinia masz inną pisz  w komentarzu. Acha mam szosę na tarczach, mam też na szczękach.

nn

 

Pije sobie zimnego Radlera na tarasie, wokół piękne dęby, rozmaite ptaki śpiewają. Jest pięknie. Cieszmy się tą piękną pora roku. Pamiętajmy o umówieniu się z znajomymi na spotkanie. Człowiek potrzebuję kontaktów społecznych, tak samo jak wody i powietrza. Wtedy czuję się lepiej. Wspominam nasz bardzo udany wypad nad Gardę te szczęśliwe chwile pośród alpejskich łąk. (Tak Dolomity to Alpy Zachodnie). Krowy bimbające dzwonkami. Dobre jedzonko wypasioną kawkę towarzystwo ludzi, których się lubi. Spacery po Riva del Garda. Kolejny obóz górski już  w planach i  w obróbce. Tym razem bliżej, ale też fajnie. Dziś dwóch naszych kolarzy zmierzyło się  z trasa Śniadania Mistrzów. Radek Mazur i Krzysiek Leszczyński. Trudna trasa pod Wilkszynem, nie jednego już zaskoczyła. Obaj pojechali mocno. Krzysiek wiedząc że  w wyniku  w TT sprzyja pomiar, założył sobie pewną moc i ją utrzymał. Radek zaczął mocno i jak się można domyślić, kończył z nieco słabszą mocą. Niemniej Radek zna tą trasę jak własną kieszeń. Zna ją też Łukasz, już go zmobilizuję jakimś challengem do startu. Podejrzewam, że nigdy się niej tak nie zagiął. Jeżeli w tym roku odbędzie się jeszcze jedna edycja, postaram się nią przygotować, lubię tą rundę choć nie lubię ani podjazdów ani zjazdów.

Czasówka to test prawdy tu nie ma koła, grupy. Tu jesteś ty twój rower i trasa. Za to bardzo lubię czasówki i ich ersatz segmenty dłuższe na Stravie. Zawsze to zabawa na trasach, które znasz i lubisz. Jednak TT to TT. Tu wszyscy mają podobne warunki.

Klasycznie  ze wspólnego wystartował wczoraj Kamil Gromnicki. Zając 5 miejsce  w wyścigu  z Gorzowa do Zielonej Góry. Trudny, długi wyścig. Nietypowy, bo  z punktu A do B. Przed Rokiem Kamil Wygrał ten wyścig. W tym roku okoliczności tj. mocny wiatr czołowy, nie sprzyjały ucieczce. Gratulacje Kamil bardzo mocny wynik i dobry prognostyk na przyszłotygodniowe zawody

Za tydzień weekend  z Via Dolny Śląsk. Gdyby tego cyklu nie było trzeba, by było, go szybko stworzyć. Do zobaczenia na równinie w Żmigrodzie

 

 Do zobaczenia!!